Kolejne stykowe spotkanie z czołowym rywalem, pełne wielkich futsalowych emocji ale niestety znowu czegoś zabrakło co w konsekwencji przekłada się na brak jakichkolwiek punktów.
Redakcja Fogo Futsal Ekstraklasa po meczu:
Ten mecz z wielu powodów zapowiadał się ciekawie. Po pierwsze obie drużyny znane są z wiernych kibiców, którzy w meczach domowych potrafią stworzyć niezwykłą atmosferę. Po drugie jednymi z głównych aktorów są zagraniczni gracze i to ich pojedynki mogły mieć znaczenie pod kątem końcowego wyniku. Tak jak można było się spodziewać, wielokrotnie oglądaliśmy starcia Daniela Gallego Garcii oraz Brayana Mery.
Goście od początku próbowali szybko wyjść na prowadzenie. Kozlov wypatrzył po drugiej stronie boiska Rajmunda Sieclę. Ten dobrze przyjął i tylko milimetry decydowały o tym, że ten strzał nie zamienił się w bramkę. Druga czwórka wniosła jeszcze więcej jakości. Kąkol dobrze wypatrzył po lewej strony Konzhemiakę, a ten bez większego problemu pokonał bramkarza rywali.
Stracony gol motywująco podziałał na podopiecznych trenera Kocota. Długie podanie od Labudy trafiło do Stencela. Ten co prawda był kryty przez Daniela Gallego Garcię, ale ze względu na warunki fizyczne górą był zawodnik gospodarzy, który oddał piłkę do Brayana Mery. Ten w takiej sytuacji się nie myli.
Długo z remisu nie mogli cieszyć się miejscowi. Ten dzień należał do Viacheslava Kozhemiaki, który w 7. minucie ponownie wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Ta przewaga również nie trwała zbyt długo. Miejscowi wykorzystali rzut rożny, a zrobili to w efektowny sposób. Idealną wręcz piłkę na nogi Tijerino posłał Mateusz Madziąg, a ten posłał piłkę w samo okienko. Nie zdziwi, jeżeli to zagranie trafi do TOP pięć 14. kolejki.
Ten mecz mógł się podobać. Futsaliści dbali o to, żeby oprócz padających bramek te były pięknej urody. Daniel Gallego Garcia znany z dobrej techniki i umiejętności poruszania się z piłką przy nosze, z niezwykłą łatwością minął trzech rywali, a uderzeniem pod poprzeczkę zmylił Labudę.
Od pewnego czasu gospodarze grali z pięcioma przewinieniami na koncie. W 16. minucie popełnili szósty faul, a sędziowie podyktowali przedłużony rzut karny. Do jego wykonania podszedł Jakub Molicki, jednak jak wiadomo rzut karny to jeszcze nie bramka. Kapitan leszczynian nie zdołał pokonać Jakuba Kornata, nominowanego przez trenera Kocota do zamiany pomiędzy słupkami.
Na początek drugiej partii jedna i drużyna miała okazję do podwyższenia wyniku. Najpierw okazji nie wykorzystał Kozhemiaka, który mógł skompletować hat-tricka, a później Błażej Wenta w sytuacji sam na sam z bramkarzem posłał futbolówkę nad poprzeczką.
Kapitalnie kontrę rozprowadził Jakub Kąkol. Szybko pomknął na połówkę rywali, oddał strzał, który z trudem sparował Patryk Labuda. Nabiegając piłkę dobił Albert Betowski, którego chwilę wcześniej na boisko wprowadził trener Trznadel. Powiedzieć, że bramki padały na zamówienie to nic nie powiedzieć. Ku uciesze kibiców z rzutu wolnego stratę zmniejszył Milinton Tijerino, ale kilka sekund później do przewagi trzech bramek ponownie doprowadził Jose Luis Tangarife.
Na niecałe trzynaście minut przed końcowym gwizdkiem powtórzyła się historia z pierwszej części. Zawodnicy We-Metu szybko wykorzystali limit przewinień. O poprawę rezultatu walczyli futsaliści beniaminka, ale to ostatnie, kluczowe podanie było zbyt mało „dopieszczone”. Miejscowi próbowali jeszcze gry z lotnym bramkarzem, ale nie przyniosło to zamierzonego skutku, a wręcz stratę. Serhii Malyshko przejął piłkę i trafił do pustej bramki.
Jeszcze na jakieś trzy sekundy przed końcem gospodarze sfaulowali rywali, za co został podyktowany przedłużony rzut karny. W obliczu nietrafionego strzału z pierwszej połowy, zmieniony został egzekutor. Do piłki podszedł Oleksandr Kolsnykov i… nie trafił. Ponownie bohaterem został młody Jakub Kornat.
WE-MET KAMIENICA KRÓLEWSKA – GI MALEPSZY ARTH SOFT LESZNO 3:6 (2:4)
Bramki: Brayan Mera 6, Milinton Tijerino 13, 25 – Viacheslav Kozhemiaka 3, 7, Daniel Gallego Garcia 15, Albert Betowski 24, Jose Luis Tangarife 25, Serhii Malyshko 40
W najbliższą sobotę udajemy się do Torunia na ostatni mecz pierwszej rundy po którym czeka Nas miesięczna przerwa od rozgrywek. Aby zakończyć rok w dobrych nastrojach i w miarę dobrej sytuacji w tabeli niezbędne jest zdobycie 3 punktów. Pracujemy ciężko aby tak właśnie się stało!